Owszem ratusz monumentalny, owszem kafejki, sklepiki, suweniry, fontanny, posągi, ławeczki dla zakochanych... Niby wszystko jest a czegoś brakuje... klimatu.
Brakuje przestrzeni. Brakuje sytuacji takich że gdy ktoś śpiewa lub mówi na jednej z pierzei, to wystarczy kilka kroków by móc widzieć kto i co. Jest kilka urokliwych zakątków, ale brak całości. Rynek we Lwowie nie łączy. Nie otwiera perspektyw, Nie zmusza do wzięcia udziału w życiu miasta. Ot taki duży plac...
Pamiątki po czasach gdy była tu Polska właśnie.
Żeby nie było nieporozumień - rynek się od tamtych czasów nie zmienił.
Podobno to ewenement z tymi tramwajami na skalę europejska. Nie mam pewności - ale fakt faktem że w żadnym innym mieście czegoś takiego nie widziałem.
Lwia ławeczka - ustawiają się do niej kolejki, musieliśmy czekać na swoja w przerwie między zdjęciami reklamowymi a nowożeńcami - w ogóle nowożeńców mnóstwo - na szczycie Starego Zamku też mieli sesje - aczkolwiek zgubiła ich niecierpliwość - bo wtedy słońce jeszcze było kiepskie (teraz tez nie najlepsze, ale zaczyna wychodzić zza chmur)
Ot właśnie takie za ciasne klimaty
Co z tego że pięknie, skoro krępuje?
Rynek musi mieć perspektywę
(Tak wiem z perspektywy mieszkańca Tarnowa, wychowanka Krakowa - to mi fajnie o perspektywach mówić, zwłaszcza gdy inni w innych miastach takich perspektyw nie mają...
No ale np. w Zamościu to też mają ekstra rynek! )