Sunday, February 15, 2015

Św Walenty w Tarnowie

Od kilku lat trzymam te zdjęcia, z przekonaniem wewnętrznym, że już w tym roku, lub następnym to na pewno je na "walentynki" opublikuję. I jak co roku kończy się na wewnętrznym przekonaniu, bo zawsze coś innego jest na głowie, lub, wyjazd jakiś, lub... no, nieprzewidziane są wyroki losu.

Ongiś kapliczka ta stała przy trakcie książęcym, obsadzonym pięknie platanami, lipami i innym wysokim drzewem, coby Xiężnej i Xięciu żar słoneczny, letniej konnej przejażdżki nie psował, a zapewne i w innych porach roku, drzewostan przydatnym bywał. Z lewej strony mur starego cmentarza mająca.

Obecnie cały sens założenia bądź co bądź parkowego komuna załatwiała na cacy, a resztę dorobili szaraczkowie. Ciąg Ziai - Tuchowska to droga dojazdowa do Tarnowa, obciążona ruchem ponad  miarę. Drzewa umierają powoli, zielone otoczenie kapliczki zostało już wielokrotnie zdewastowane przy okazji miej lub bardziej niepotrzebnych działań i w ogóle... nie tak to sobie twórcy wyobrażali.

Widok z nasypu kolejowego
Mur cmentarza i dwa pnie pięknej robinii akacjowej. 

 A to od czoła

 I z półprofilu

A to już latem...

O samej kapliczce przeczytacie tu
Na dziś napiszę od siebie ostatnie lata XVIII w (bo są spory) klasyczny (o ile słowo "klasyczny" pasuje do baroku) barok - więc coś co lubię średnio. Postać wewnątrz zmanierowana, lub twórca chciał ukazać cokolwiek konwulsyjną - zważywszy na patronat, może to być prawdą - figurę.

Obecnie o kapliczkę opierane są resztki krzyży, stawiane na nasypach tym którzy tam zginęli.

8 comments:

Mig said...

Kapliczki mają swój urok czy latem czy zimą.

Mo. said...

U Ciebie z tymi walentynkami to jak u mnie z dniem Wszystkich Świętych. Mam w swoich zbiorach trochę zdjęć z różnych cmentarzy i co roku sobie obiecuję, że je opublikuję w okolicach 1 listopada. I póki co na obietnicach się kończy. No ale może w tym roku w końcu się uda.

Ada said...

"Mniejsza o barok, którego nie znoszę..." - często sobie powtarzam ten wers Herberta (a w Krakowie mam dużo po temu okazji ;-) Niemniej jednak tutaj złego słowa nie dam powiedzieć - sama forma architektoniczna kapliczki jest niezaprzeczalnie dopracowana w szczegółach, ma dobre proporcje, przyjemnie się na nią patrzy - a już szczególnie pięknie prezentuje się na tych dwóch zimowych wieczornych zdjęciach, świetne.
Pominę osobę świętego ;-)
I przejdę do clou tej historii: Grottger! Jaki świat jest mały!
Jak dobrze, że jednak zamieściłeś te zdjęcia i historię, mniejsza o walentynki, ale jak ja lubię takie zbiegi okoliczności, pokrewieństwa... Grottger, no proszę.

makroman said...

Mig - witaj, zwłaszcza takie, specjalnie do tras spacerowych dedykowane.

Mo - bo to łatwo przegapić, a potem to musztarda po obiedzie, i człowiek obiecuje sobie że następnym razem... Pewnie tez bym i teraz nie wrzucił ich, gdyby nie "sprzątanie" pośród zdjęć. A jak je już miałem "na wierzchu" to była większa motywacja.

Ado - A czy ja napisałem że brzydka? W zasadzie barok (no może poza koszmarami budowanymi przez jezuitów) to w sumie ładna architektura... której wszakże nie lubię. Tu myślę że się zgodzimy.

Mam ten fart, ze praktycznie co dzień koło niej przechodzę i znam ją zarówno z zimy, jak i z lata, z deszczu i ze słońca.

A Grottger... no sama widzisz. Kiedyś doprowadziłem nim do szału kilku narodowców - bo nie dość że pół Szwajcar, to jeszcze zniemczony do szczętu i ... bękart na dodatek.

Ada said...

To było w tym sensie, że sama jestem zawsze zdziwiona, gdy znajdę coś z barokowej architektury mniejszej czy większej, co bezdyskusyjnie mi się podoba. A już najtrudniej jest gdy idzie o wnętrza... no wiem, ascetyczny barok to oksymoron i nie powinnam wymagać cudów.

Znalazło by się więcej takich przykładów jak Grottger. Też lubię wykazywać, że w nieskazitelnej idei mogą być jakieś luki ;-)

makroman said...

Bo barok Ado to chyba bardziej kwestia gustu niż obiektywnego braku urody. Myślę że sedno tkwi w rozmiarach budowli - mała kapliczka nie pozwala na przeładowanie elementami zdobniczymi, dlatego wciąż może się podobać, a wielka fasada kościelna jest niczym kaskada owoców z "rogu obfitości" w pojedynkę każdy jest smaczny i soczysty, w nawale stają się czymś zgoła budzącym przestrach.

Owszem, mnóstwo. ale Grotteger to jeden z najsmakowitszych kąsków.

ps. zastanawia mnie zagadka znikających ze zdjęć postaci... wiesz coś na ten temat? Bo klimat mocno tchnie ezoteryzmem ;-)

Ada said...

Z poczucia sprawiedliwości przyznam, że w baroku podoba mi się jedna idea - spójności wnętrza. I wykorzystanie światła.
Na pewno też w odbiorze (moim) ma znaczenie, czy jest to barok dość wczesny czy ten późny, przeładowany już niemożliwie (dla porównania dwa sąsiadujące ze sobą kościoły przy Grodzkiej.

PS Nie mam pojęcia ;-) Ale nie sądzę, żeby było w tym coś ezoterycznego, w każdym razie nie więcej niż w cieniach.

makroman said...

Jak zwykle racja, Fakt, przecież barok to nie było kilku sezonowa moda, ale wiek cały rozwoju, doświadczeń i kompozycji.

Masz rację z tym światłem, osobiście wolę w świątyniach półmrok, ale rozumiem potrzebę rozjaśniania wnętrz, nie jestem tam jedyny.

Kraków. Masz na myśli Piotra i Pawła obok Andrzeja? Ale Andrzej to chyba cokolwiek starszy (choć przebudowywany)?

Ba same cienie ezoteryczne nie są, ale cień bez osoby go rzucającej... no to już ma posmak z deczka niesamowity ;-)