Monday, April 24, 2017

Skrzyszów wymuszony

Znów mi się zepsuło francowate auto!!!!
Duperela taka, "szajba" czyli koło pasowe na alternatorze, przy okazji - bo oczywiście spadł pasek klinowy -  zabrakło; ładowania, wspomagania i pompki wodnej... króciutkie odcinki mogłem pokonać - takie by nie zagotować wody, czyli zero korków, zatem maksimum planowania - ale wóz już u mechanika, więc jest OK. Tyle że...

No właśnie trzeba to koło mieć, w sumie gdybym miał to bym sam założył, ale nie mam, w sklepach w piątek też nie było, więc dziś jazda na autozłom rowerkiem, do Skrzyszowa, bo tam kupowałem inne części do mojego francowatego auta ale...

Ale nie ma tego, bo to razem z alternatorem sprzedają! Mniejsza, mechanik zamówił taką "szajbkę" i auto będzie na dziś lecz...

Czy słyszeliście kiedyś jak klnie pijany żul pod śmietnikiem gdy mu inny żul odpije kilka łyków z flaszki "mózgotłuka"? To nic nie słyszeliście!!!! Ja (nie chwaląc się ) potrafię kląć tak ohydnie  że wprowadzam w stan zażenowania nawet takiego żula spod śmietnika... a tym razem przeszedłem samego siebie!

Takie GÓWNO kosztować mnie będzie circa about 150 zeta!!!!!!!!

Mówcie co chcecie ale Macierewiczowi i jego przydupasom należą się gorące podziękowania że wyciągnęli nas z kontraktu na Caracony!!!!! Tym bardziej że te wszystkie Śmiesznioniaki udawali że nie słyszą, gdy eksperci wskazywali na koszty serwisu!!!

No ale skoro już musiałem pojechać (mogłem zadzwonić - ale jak o dzwonieniu pisać na blogu wędrówkom poświęconym?) , to oczywiście w formie krajoznawczej, z Aurą, aparatem i GPSem ;-)




 Nad obwodnicą.

 Obiekt kosztował ponad 100 tysięcy złociszy z "funduszu obywatelskiego". Intensywnie użytkowany nie jest... w zasadzie jest mało użytkowany. Ale przynajmniej teren jest monitorowany i nie przyjeżdża tu bydło po którym trzeba sprzątać ich grillowiska, nie ma także ćpunów - którzy tu sobie urządzali nasiadówki. 
Za to strach chodzić z psem "na luzie" żeby Strasznicy mieńscy się nie pojawili... 
 
 Panorama Tarnowa
 A tam na pograniczu tego lasu na "Marcince" zostałem poczęty... jeśli kochali się z głowami w kierunku góry, to widok podpisany "Panorama Tarnowa" był moim pierwszym widokiem w życiu ;-) 
Może dlatego tak bardzo kocham te miejsca? 

 wieża Saurona... 
mniejszego...
Sauronika...
Sauroniątka w zasadzie...

 Żonkilandia...
(hmm ten neologizm, może być poczytywany w dwojgu znaczeń)  
ps. licencja na zasadach creative commons z uznaniem autorstwa ;-) 

 Kościół pw. Świętego Stanisława Biskupa 
te 42 to nie moje... ;-) 
Ale fajnie posłuchać pisku hamulców podczas robienia tego zdjęcia ;-))))) 


 Przy przedszkolny mini skansen pszczelarski.


 Tuż obok kapliczka maryjna

 A kawałek dalej pomnik mieszkańców wsi.


 Szkoła
Ps. Pomnik papieski wyjątkowej urody!!! 
Zazwyczaj w przypadku tematyki "papieskopolakowej" mamy gonitwę kiczu z abstrakcją. ale ten pomnik tutaj ujmy swoim wykonawcom i fundatorom nie przynosi, choć sądzę że Jan Paweł II wolał by aby za pieniądze na jego budowę ufundowano stypendium dla jakiegoś zdolnego dziecka.


 Pod kościołem wypadło skręcić. 
 i wypadało się też zatrzymać.

Bramy strzegą nie jak zazwyczaj św. św. Piotr i Paweł 
ale: 

 Chrystus Frasobliwy

 i św. Stanisław Biskup.

 Tuż przed kościołem stara zrębowa stodoła - ale ładnie utrzymana i nie niszczeje, co w sumie tworzy z kościołem ciekawy architektoniczny element krajobrazu.

 W oddali góra św. Marcina - pierwsza góra w ... Karpatach - dalej na północ już nie sięgają!

 Skrzyszowski cmentarz


 I lokalny kopiec pamięci.

 Uhonorowano tu wszystkich (prawie) bo: żołnierzy,  partyzantów, wyklętych, WiNowców,  pomordowanych przez komunistów, nazistów i UPowców, 
Sybiraków i Konfederatów Barskich...

 Czas powrotu.

 znów koło szkoły

 Przy urzędzie gminy. 
Stąd prowadzi bardzo malownicza trasa poprowadzona wąwozem - celowo nie ma jej na zdjęciu - pokażę Wam przy okazji innego wypadu, podczas którego nią przejadę.  
 przedszkole od zaplecza. 

 selfie ale mało ostre... 

 Kapliczka całkiem nowa - ale ślicznie wykończona. 




 Przejeżdżam na drugą stronę obwodnicy i znów widok na "Marcinkę" 

 kwietna drobnica

 Gumniska
 I malownicze ruiny

Mostek Wszystkich Świętych,
Gdyż człowiek wszystkich świętych wzywa na pomoc, gdy przyjdzie mu przezeń przejechać na rowerze... 
Między barierkami a początkiem przyczółka jest dobre dwa metry luzy, a zjechanie ze ścieżki o szerokości 70 cm, oznacza zjazd po brzegu o nachyleniu większym niż 45 stopni prosto w nurty Wątoku, lub upadek weń z wysokości kilku metrów... 
Jest o co zabiegać ;-) 

Do domu wróciłem już wcześniejszym szlakiem. więc opisywał nie będę. 

Siadam do kawy a tu telefon; ogólny koszt naprawy 210 złotych!!!!
Pamiętacie jak przeszedłem sam siebie? ... zrobiłem to raz jeszcze!!!

Wednesday, April 19, 2017

Jodłówka Tuchowska - Rzepienniki, czyli - rajd pod kryptonimem Gwiazda Dawida

Prawdę pisząc wcale się na zwiedzanie miejsc związanych z Żydami na tym terenie nie nastawiałem. Po prostu chciałem przejść się szlakiem którym jeszcze nie szedłem, a ponieważ jest on stosunkowo krótki, to zaplanowałem w miarę możliwości jakieś antenki od niego, czy może lepiej napisać pętelki. Że zaś było rześko a wiaterek solidny, to szło mi się szybko i program zrobiłem z lekką nawiązką.  Co prawda nie trafiłem do kamieniołomu (nie za karę - choć znając orzeczenia przedstawicieli "nadzwyczajnej kasty" może wkrótce mnie to czekać), bo PTTK zmienił wytyczony szlak, a ja szedłem za znakami nie za mapą (na której był stary przebieg, więc sadziłem że mnie do kamieniołomu zaprowadzi), ale co tam - urządzi się jeszcze jedno przejście bo w okolicy są dwa kamieniołomy - i będzie to rajd kryptonim "kamień łupany" ;-).

W teren jechałem busem do Jodłówki - samochód zostawiony na parkingu pod Biedronką (w razie czego, do Tarnowa wrócę jakimkolwiek innym autobusem, a potem się przesiądę i do pracy powinienem zdążyć), Miłosz i Mikołaj w szkole, Marzenka w Pracy, jam wolny!!!




 Przystanek w Jodłówce Tuchowskiej - miejscowość jest długa, dlatego trzeba kupować bilet Jodłówka GS albo "centrum" ;-) 

 Pierwsza w tym roku knieć błotna (kaczeniec) - potem napotkam ich jeszcze całe łany.. ale ta jest pierwsza! 

 Pierwsze krzyże zaraz po drugiej stronie drogi


 i kawałek wyżej - widać jako wotum ludzi ciężkiej pracy, sam cokół zresztą też przysadzisty, pozbawiony artystycznej finezji.

I znów kilka kroków w górę a tam.
Kościół pod wezwaniem Św. Michała Archanioła.

 Niczym żona Lota oglądam się za siebie, a tam miast deszczu siarki - piękny widok na Pasmo Brzanki.
 To jedna z najmłodszych (jeśli nie najmłodsza) świątynia drewniana w regionie. 
ma zresztą dość ciekawa historię i jest... pierwszym punktem na tym szlaku Gwiazdy Dawida.

 Generalnie Jodłówka to zapupie... dziś z racji samochodów, mniejsze, ale jednak...
Dwieście lat temu, było zapupiem totalnym a ludzie tu żyjący z racji oddalenia od parafii w Rzepienniku Biskupim popadali jak piszą Dzwonkowscy ówcześni właściciele tych ziem w "nędzę moralną".

 Tedy Dzwonkowscy podjęli starania o ustanowienie w Jodłówce parafii (pół tysiąca lat po lokacji wsi w 1436r! - niezły wynik) 
I w końcu w 1840 roku biskup Przemyski Franciszek Wierzchleyski owąż erygował.
Podpisano stosowne dokumenty i ... nim kościół pobudowano to pobożne małżeństwo Dzwonkowskich dusze Bogu oddało, ziemie przejął ich syn Apollinary a spory trwały i swary ;-)
Spory o lokalizację rzecz jasna. 

 Pierwszy proboszcz parafii Jan Scholz wciąż mieszkał kątem we dworze, nabożeństwa odbywały się w prowizorycznej kaplicy a Apollinary postanowił ziemie wraz z dworem sprzedać. 
Kupił ją... miejscowy karczmarz, Żyd  Mendel Kalb, za, ponoć, niską cenę, ale ze zobowiązaniem solennym pobudowania kościoła. 

 I cóż tu dużo gadać - pobudował, lecz drewniany, ubogi i bezstylowy (choć i tak piękniejszy od choćby tego w Żurowej). 
Swój obecny wygląd zawdzięcza w dużej mierze późniejszym pracom i inwestycjom. 

Legenda miejscowa głosi iż Kalbowi chodziło o to by miejscowi miast do kościoła do karczmy zachodzili - co może i jest prawdą, a może nie jest...
Powiem tyle - onegdaj w jednej z miejscowości tu na Pogórzu - proboszcz  i aktyw niewieści podjęli decyzje by zmusić właścicieli sklepu z piwem (wyszynk na miejscu, w ogródku) do zamknięcia interesu w niedzielę, jako że chłopy po mszy zamiast zbożnie do domów, to na piwo jeszcze zachodzą... W efekcie:
Ano było tak, że chłopy zamiast na msze szli na piwo w miejscowości oddalonej o trzy kilometry, samochody oczywiście zostawiali w domach, tedy i kobiety z dziećmi miały kłopot z dotarciem do kościoła i świątynia zaczęła gwałtownie pustoszeć, co odbijało się na zawartości tacy...  tedy proboszcz i aktyw szczycąc się moralnym zwycięstwem odtrąbili wsiadanego i sklep z piwem na powrót otwarty został...
Tedy może już ten Żyd nie taki zły, A mieszkańcy miast mieć żal do niego, do siebie mieć go powinni że w porę kościoła na swoją modłę nie pobudowali? 

Wychodzę z terenu zabudowanego. daleko od najbliższych zabudowań dostrzegam TO!!
 Leśna siłownia ... rekreacyjna znaczy się! 
I wiecie już czemu jestem unio sceptykiem?! 
Taki plac kosztował trochę pieniędzy, Jodłówka na pewno ma mnóstwo innych wydatków, tymczasem wydaje spore sumy, zapewne w jakiś sposób kredytowane na budowę czegoś takiego, na czym nawet nie zauważyłem śladów użytkowania!!! 
No ale były "fundusze unijne" - jakieś urzędolone "programy rozwoju wsi" itp. brednie! 
Otrzymano z Unii duże pieniądze - ile powstało miejsc pracy? Ile z zainwestowanych środków zwróci się w ten czy w inny sposób? 
No ale Dobry Unijny M'Bwana, dał polskim murzynkom siłownie i chodniki im wybrukował, to my polskie murzynki mamy być wielkiemu unijnemu panu wdzięczni... 

Sto metrów dalej, nasze rodzime bobry pobudowały sobie tamę bez środków unijnych.
 I choć zapewne nie spełnia ona wymagań programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata jakieś tam (tak jak za komuny były "plany pięcioletnie", tak nadal są... tylko nazwę zmieniły).

 To wszak budowla jest solidna i nie trzeba było brać kredytów na zapewnienie "wkładu własnego" i teraz bobry nie muszą ich spłacać. 

 Kładeczka także bez unijnego wsparcia...
Za to urokliwa. 

Potem czeka mnie solidna wspinaczka na dział.

 Po drodze kolejne kapliczki

 i już wiem czemu PTTK zmieniło bieg szlaku - faktycznie ten jest bardziej malowniczy. 

 Choćby takie widoki na Brzankę. 


 Pierwszy lepiężnik w tym roku. 
 Już jestem na dziale - przede mną dolina Rzepienników dalej wzniesienia Staszkówki i Turzy.
 Widoki wspaniałe - zjadam wafelka i rozglądam się.
Na horyzoncie okolice Grybowa Maślana Góra i Chełm 

 A to dolina Białej, za którą rozciągają się wzgórza okalające bieg Dunajca - czyli mamy widok na prawie cały Rożnowsko Ciężkowicki Park Krajobrazowy. 

 A na południowy wschód - krajobraz znaczy wyniosła wieża neogotyckiego kościoła w Turzy 
 Hmm a stary przewodnicy mówili że u nas ino piaskowce, iły, łupki i głupki a jo widze całkiem wapienne góry ;-) 

 Nadajnik na Maślanej górze... 

Przede mną zejście do Rzepiennika Strzyżowskiego. Szlak nie prowadzi bezpośrednio przez kirkut - jednak postanawiam go odnaleźć. 
 Mając GPS żaden problem powiecie? 
No to popatrzcie - strzałka lokalizacji pokazuje że jestem na cmentarzu.

 A tu sam środek młodnika! 
Czyżby śladu po pochówkach nie zostało? 

 Ot po prostu mały uchyb w znaczniku na mapie - kilkanaście metrów raptem, ale...

 jednak znalazłem.


 Macewy chylą się zgodnie ze spadem terenu.
 Ktoś podjął działania, wkoło powstaje nowe ogrodzenie. Przydała by się jeszcze tablica informacyjna. Nie wiem jak Żydzi zapatrują się na wycinkę drzew na ich cmentarzach?
 Teren czysty, bez śmieci - zresztą tu na Pogórzu śmieciarzy jest stosunkowo mało i nie cieszą się społecznym przyzwoleniem.
 Żadna z macew nie nosi śladów celowego niszczenia. 
To dobrze nie ma powodu do wstydu.

  

Schodzę do centrum Strzyżewskiego.
To w sumie kilkaset kroków.

 Po prawej cmentarz z I wojny nr 114
 Kościół w Rzepienniku... Biskupim! 
jak ktoś niezorientowany to powie że w Strzyżewskim, bo w sumie tak to wygląda... ale...

 Zabudowania XVI wiecznego dworu w Rzepienniku Biskupim.

 lamus przy dworski - obecnie malownicza ruina.

 Tożsamo tyle że widziane z dołu - od strony drogi.

Odbijam z głównego traktu, w górę i zmierzam w kierunku Ciężkowic.
 

 Dziś postanawiam odwiedzić miejsce kaźni kilkuset Żydów, zwiezionych tu przez Niemców i zamordowanych.
Wcześniej nie mogłem tam wejść ze względu na prace przy wycince drzew.
Dziś las jest cichy, już nie tną. 
  
 Widok z góry na parów z mogiłą.

 I mogiła sama.
Zauważcie "zbirów niemieckich"!
Nie jakiś "bezpańskich" "nazistów"... jak to się nam obecnie przedstawia! 
Tyle istnień ludzkich zgaszonych w myśl jakieś obłąkańczej socjalistycznej idei! 
Boże jaki żal i jaki gniew, gniew na Niemców, sprawców i gniew na tych szubrawców którzy teraz na śmierci niewinnych chcą zbijać majątki domagając się "zwrotu mienia"...
 
 Widok mówi sam za siebie - kładę przyniesiony kamień na mogile. Odwracam się i odchodzę.
Nagle słyszę za sobą ciche dziecięce szybkie kroki - znam ten odgłos doskonale - tak podbiegali moi synowie, tak podbiega córeczka siostry mojej żony. 
Pewnie ktoś tu przyszedł z drugiej strony, myślę, tylko którędy, tam wszędzie paryje?!  
Znów się, odwracam - nikogo... po betonie lekkim powiewem wiatru niesiony, podskakuje zeschnięty liść... mam ciary na plecach, wiem że to nie jego słyszałem. 

Zrozumiałem też ten drobny dziecięcy trucht  - mam tu wrócić... wrócę na pewno, obiecuję. 
  

Tymczasem idę dalej, kolejne metry wysokości, kolejne setki metrów podejścia i znów jestem na kulminacji.  
 Opisany w zalinkowanym wyżej poście cmentarz partyzantów z oddziału Regina II 
Zdradzonych i wystrzelanych o świcie. 


 Urokliwe miejsce, ale to wciąż obręb tego samego terenu tragedii wojennej.
 Jemioły nad miejscem gdzie stała stodoła w której zostali wybici polscy żołnierze. 

 I samo miejsce. 

 A widok "Maślanej" mnie prześladuje - tak wiem - trzeba tam iść, inaczej nie da mi spokoju. 

Po kilkuset metrach zawracam i innym traktem zmierzam do Rzepiennika
 Dolina Rzepianki 

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP
w Rzepienniku Biskupim


 Kurzy zamek

 I Centrum Rzepiennika Strzyżewskiego
Tym sposobem zatoczyłem drugą pętlę podczas tego rajdu - mam niezły czas.
Zachodzę do sklepu, kupuje kilka jabłek i idę dalej na spotkanie autobusu. W razie czego weźmie mnie po drodze.  

 Pierwsza tegoroczna ćma - podejrzewam że któraś z barczatek ale na entomo nie pytałem. 
 Znów przechodzę u stóp kościoła.

 A zaraz za granicami...
purchawka olbrzymia - już pyląca - chciałem zrobić sobie z nią selfika, bo większa od mojej głowy ale tak pyli że odebrała mi ochotę na podnoszenie. 


A tu selfie z Plutonem (w Strzyżewskim było z samym Zeusem - to figury na rzepiennickim szlaku astronomicznym) - tuż obok jest przystanek, tam zostaje popakowałem kije, poukładałem plecak i praktycznie od razu nadjeżdża autobus PTP którym jadę do pracy...  40 kilometrów. Prowadzi Antonii - świetny kierowca, choć nerwus, jak zawsze zdziwiony "Maciek? A co ty tutaj robisz??" 
Wracam !
Po drodze jednak opowiadam mu o pewnych fragmentach szlaku i ciekawych miejscach, tak mija nam droga przez Rzepienniki, a potem już robi się tłoczno i Antoni poświęca się prowadzeniu pojazdu, milkniemy a ja popadam w lekki letarg - tym bardziej że akurat w tym dniu nikt znajomy nie jedzie.

Do zobaczenia na szlaku.